środa, 11 lutego 2015

Rozdział 8



Uwaga, notka pod rozdziałem.

Paris POV
Kiedy wróciłam, ze spotkania z Justinem byłam w szoku. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie mi tak zależało na jakimkolwiek chłopaku. Siedziałam na parapecie w moim pokoju, patrząc jak deszcz coraz bardziej odbija się o ziemię. Niedomknięta furtka kołysała się ciągle przez silny wiatr. Czułam się dzisiaj źle, bardzo źle. Od samego rana kręci mi się w głowie. Usłyszałam krzyk mamy dobiegający z dołu. No tak, pora obiadowa. Tak bardzo nie chce mi się jeść. Zeszłam powoli na dół, do kuchni gdzie siedziała cała moja rodzina. Mama krzątała się po pomieszczeniu rozdając każdemu talerze, a tata czytał gazetę. Usiadłam na krześle i czekałam aż mama poda mi posiłek. Mama podsunęła mi pod nos ciepłe spaghetti i uśmiechnęła lekko, po czym sama usiadła do stołu. Zaczęłam mieszać w jedzeniu, bez żadnych chęci spożycia posiłku.
-Dobrze się czujesz Paris?- spytała.
-Tak.. jasne..- odpowiedziałam cicho. Poczułam nagły, ogarniający mnie chłód. Spojrzałam się jeszcze na mamę i upadłam na zimne kafelki.

***
Obudziłam się w jasnym, zielonym pokoju. Delikatnie podparłam się na łokciach i obejrzałam wokół siebie. Leżałam na szpitalnym łóżku. Co się tak właściwie stało? Nikt z mojej rodziny nie był teraz przy mnie. Obróciłam się w lewo, i wzięłam swój telefon aby uprzedzić Justina, że nasze spotkanie dzisiaj nie wypali. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, moja komórka zaczęła wibrować. Odebrałam połączenie, dzwonił Justin.
-Halo?- Powiedział lekko zachrypniętym głosem.
-Cześć Justin.-Odpowiedziałam resztkami sił, jednak na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Jezu w końcu. Co się stało, że nie odbierałaś?! Martwiłem się!- Krzyknął ze zmartwieniem do słuchawki telefonu, przez co musiałam swój odsunąć na chwilę od ucha.
-Spokojnie..Po prostu źle się czułam i wzięli mnie do szpitala.- Odparłam powoli.
-Boże! Już tam jadę. Będę za chwilę.- Oświadczył.
-Dobrze, czekam.- Odpowiedziałam po czym rozłączyłam się. Położyłam się na łóżku i owinęłam się kołdrą jak naleśnik. Byłam coraz bardziej senna. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę snów.

Justin POV
Dzwonię już kolejny raz, a ona nadal nie odbiera. Co się stało do kurwy? Chodzę po pokoju, z ochotą kopnięcia czegoś żeby wyładować swoją złość. Może spała, albo się jej rozładował? No nic, spróbuję po raz kolejny. W duchu modlę się, aby w końcu odebrała. Słyszę pierwsze dwa sygnały, i kolejny,kolejny. Już miałem się rozłączyć, kiedy usłyszałem jej cichy głos.
-Halo?- starałem się brzmieć normalnie, w miarę normalnie.
-Cześć Justin.- Odpowiedziała słabo. Coś jest nie tak, czuję to.
-Jezu, w końcu. Co się stało, że nie odbierałaś?! Martwiłem się!- Krzyknąłem, tym razem z wyczuwalnym zmartwieniem w głosie.
-Spokojnie..Po prostu źle się czułam i wzięli mnie do szpitala.- Odparła powoli. Spokojnie? Jak ja mam być spokojny, moje zmartwienie przeradzało się w złość. Co jak ktoś jej coś zrobił? Och, zabiłbym go.
-Boże! Już tam jadę! Będę za chwilę.- Odparłem szukając kluczy od samochodu.
-Dobrze, czekam.
Cholera, co ja mam robić? Nie wiem, czy mam kupić jakieś kwiatki czy coś co lubią dziewczyny.Nie ukrywam, że się na tym nie znam. Zbiegłem szybko po schodach, na dole jednak nie było nikogo. Ubrałem buty, i w całym tym pośpiechu zapomniałbym o kurtce, i wyszedł na dwór na krótkim rękawku. Och, Bieber co z Tobą nie tak? No tak zapomniałbym, jestem zakochany. Wsiadłem szybko do auta i udałem się do dziewczyny, mojej dziewczyny.

***
Parking był pełny, i to akurat dzisiaj. Musiałem zaparkować jakieś 5 minut od szpitala. Początkowo nie chciałem kupować żadnych kwiatów, i w ogóle ale nie mogłem się oprzeć patrząc na róże, które miały taki piękny, czerwony kolor. Kupiłem cały bukiet, i pobiegłem w stronę szpitala. Mam niby taką dobrą kondycję, a zmęczyłem się po kilku schodkach. Podbiegłem do sekretarki, nie wiem czy można ją tak nazwać, w każdym razie do pani za biurkiem. Spojrzała na mnie spod papierów jakbym był jakimś idiotą, oto powód przez co nie lubię szpitali.
-Szukam Paris Becker.- Odparłem cicho i powoli.
-Sala numer 7.- odpowiedziała oschle i wróciła do swoich zadań. Czy nikt ich nie nauczył, aby być chociaż trochę milszym? W końcu mają do czynienia z chorymi. Boże, pierdole jak moja matka.
Szedłem korytarzem szukając odpowiedniej sali. 5..6..7. Kiedy ujrzałem ten numer, wziąłem głęboki wdech, i spojrzałem na klamkę. Złapałem za nią, i już pewny siebie pchnąłem drzwi. W jej sali były jeszcze jakieś dwie babki, czytały gazetę czy coś. Spojrzały na mnie jak na jakiś deserek. Dobra, wiem, że jestem seksowny ale nie muszą mnie rozbierać wzrokiem. I chyba myślą, że tego nie widzę. Puściłem do nich oczko, i poszedłem w stronę dziewczyny. Słyszałem tylko ich chichot. Więc się nie myliłem, laski dalej na mnie lecą. Jednak ja już swoją znalazłem. Paris spała, jej klatka piersiowa unosiła się powoli do góry, i opadała na dół. Podszedłem bliżej, i usiadłem na krześle które znajdowało się obok jej łóżka. Patrzałem na nią chwilę, nie miałem serca jej budzić. Po chwili jednak sama otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Dzień dobry Justin.- jej uśmiech zniewalał mnie z nóg.
-Dzień dobry słoneczko.- podszedłem do niej i dałem buziaka w policzek.- Jak się czujesz.?- spytałem, zgarniając pojedynczy kosmyk z jej czoła.-Nie chcę Cię martwić, ale panie z Twojej sali rozbierają mnie wzrokiem.- Szepnąłem jej do ucha.
-Justin!- Odkrzyknęła klepiąc mnie w ramię.
-No cóż, stwierdzam tylko fakty. Sama widzisz, jak seksownie wyglądam.- powiedziałem i wskazałem ręką na siebie,
-Raczej chciałbyś tak wyglądać.- odpowiedziała wytykając do mnie język. 
-Czyżbyś się ze mną droczyła?-Spytałem unosząc swoją brew do góry.
-Ja? Skądże.- Odpowiedziała z uśmiechem, jednak naszą konwersację przerwał lekarz, który właśnie wszedł do sali.
-Szukam Paris Becker.- Powiedział, po czym spojrzał na kartkę, którą trzymał w ręku. Paris natychmiast uniosła rękę do góry, aby lekarz mógł do nas podejść.
-Dzień dobry, jak się pani czuje?- Spytał niby z obowiązku, niby z serdeczności.
-Lepiej, ale doktorze, nadal nie wiem co mi jest.- odpowiedziała niecierpliwie gryząc paznokcie.
-Właśnie o tym chciałem z Tobą porozmawiać. Czy chcesz aby Twój chłopak został z Tobą?- Spytał, po czym oboje spojrzeliśmy w jej kierunku.
-Tak, chcę.- odpowiedziała i ścisnęła mocniej moją dłoń.
-Dobrze więc, jak wiesz Twoje wyniki nie były dobre już ostatnim razem.- Ostatnim razem? Czy ja o czymś nie wiem? Nieważne, pogadam z nią później. Ona tylko odparła głową na tak, i czekała na dalszą dawkę informacji. - Od ostatniego razu jest gorzej, o wiele gorzej i badania potwierdzają, że masz białaczkę.- SŁUCHAM?! CO DO CHOLERY? BIAŁACZKA? Ostatnie słowa rozdarły mnie od środka, to nie może być prawda, nie? Ona nie może być chora. Nawet nie chce wiedzieć, pytać jej jak się czuje,bo widzę, że źle. No ba, jak można się czuć dobrze z taką dawką informacji? Paris spojrzała się z osłupieniem na doktora, który szybko ulotnił się z sali. Patrzała ciągle w jeden punkt, i nie docierały do niej żadne słowa. Gdzie się podziali teraz jej rodzice? Ich córka ma nowotwór, a ich nie ma. Rodzinka wspaniała, nie ma co. Paris obróciła się w moją stronę. Widząc ją w takim stanie, łzy same napierały mi się do oczu. Nie chciałem przy niej wybuchać, muszę tu zostać wspierać ją. Będę przy niej zawsze, każdego dnia, aż do końca. Do samego końca. Złapała mnie za rękę, i zbierała się aby coś powiedzieć.
-Justin..Nie zasługujesz na mnie, rozumiesz? Jestem chora, będę tylko problemem.- powiedziała, po czym łza spłynęła jej po policzku. Problemem? Ona siebie słyszy? Ona jest moim szczęściem a nie jakimś cholernym problemem.
-Paris, proszę nie mów tak.. Nawet tak nie myśl rozumiesz? Nie zostawię Cię. Będzie dobrze, nic nie jest skreślone rozumiesz?- ona tylko odkiwnęła głową.- No chodź tu do mnie.- Wyciągnąłem ręce w jej stronę a ona przechyliła się i wpadła w moje objęcia. Przecież można z tego wyjść nie? Może nie każdy ale większość. Wiem, że jej się uda. Będę wierzył w to przez cały czas.

Paris POV
Kiedy lekarz powiedział mi,że jestem chora nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, wszystko naraz. Rodziców nawet przy mnie nie ma do cholery. I jeszcze Justin, już sobie wyobrażam te plotki jak wszystko się rozniesie. " Jest z nią dla litości", albo " Przecież on sobie tylko z niej żartuje." Nie chcę niszczyć mu życia, nie mogę, nie potrafię być z nim ze świadomością, że zepsuje sobie całą reputację przez to, że związał się z kimś takim jak ja. Muszę zadzwonić do mamy, teraz. Wzięłam telefon z szafki, która stała obok łóżka i wybrałam numer do swojej rodzicielki. Odebrała po trzecim sygnale.
-Halo?-spytała. Wzięłam kilka głębokich wdechów i postanowiłam, że powiem jej od razu.
-Mamo, właśnie był u mnie lekarz i powiedział, że mam białaczkę..- powiedziałam, lecz zamiast odpowiedzi mojej mamy była tylko cisza.- Halo? Mamo? Słyszysz mnie?
-Tak, tak po prostu mamy dużo zleceń. Porozmawiamy jak wrócisz ze szpitala.- oznajmiła i rozłączyła się. Słucham? Porozmawiamy jak wrócę? Ona to powiedziała naprawdę? Wiedziałam, że zbytnio nie interesuje się moim losem, ale miałam nadzieję, że chociaż raz wyjdzie ze swojego biura, przyjdzie do mnie i przytuli. Ale w co ja wierzyłam? Olała mnie po raz kolejny i nawet nie zainteresowała się tym.
No cóż, witajcie w realnym świecie Paris Becker.
=========================================================
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za opóźnienia z rozdziałem ale nie miałam weny, Boże.
Mam nadzieję, ze chociaz ten rozdział wyszedł jako tako xx
następny będzie już w tą niedzielę, i będą regularnie ;;;;
Proszę, jeżeli czytacie, wyrazcie swoją opinie w postaci komentarza :)
do następnego, xoxo







niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 7

Justin POV
Czy czułem kiedyś to, co czuję dzisiaj? Nie. Nigdy nie byłem zaangażowany we własne uczucia tak jak dzisiaj. Można nazwać to miłością? Nie wiem, wiem tylko, że zależy mi na niej jak na nikim innym. Muszę pójść do niej i wyznać jej moje uczucia, ale się boje. Tak, Justin Bieber się boi. Ona jest inna, niż te wszystkie dziewczyny na jeden raz. Przy niej czuję się inaczej, po prostu lepiej. Mam wrażenie, że to ona rozumie wszystko co chce przekazać innym, a oni mnie nie potrafią zrozumieć. Czy to tak wiele, powiedzieć "czuję coś do Ciebie" ?. Wiem, że dla niektórych nie,ale ona będzie pierwszą dziewczyną, której powiem to szczerze. Oh, od kiedy ja jestem taki. Spotkam się z nią ale najpierw muszę poszukać jakiś śladów zaginięcia mojej siostry.

*RETROSPEKCJA*
-Justin, Justin co Ty tu robisz?- Avalanna podbiegła do mnie gdy stałem z kumplami.
-Em ja? Rozmawiam z kolegami.-odpowiedziałem, chowając saszetkę z białym proszkiem do tylnej kieszeni w spodniach.
-A co tam chowasz Justin?- pytała się dociekliwiej, a ja wiedziałem, że to nie podoba się Kurtowi.
-To jest taka specjalna kartka, Av wracaj do domu.
-A odprowadzisz mnie Justin? Proszę! Proszę!-pytała szarpiąc mnie za nogę.
-Dobrze, ale idź i usiądź tam na ławkę, a ja muszę jeszcze powiedzieć coś chłopakom.
-Dobrze.- Podbiegła do ławki, i jakoś wdrapała się na nią.
-Stary, jak ona się tu znalazła, co Ty odwalasz Justin.- oburzył się Kurt.
-Jezu, przepraszam, no ale co ja mogę ona jest mała.
-Tak, mała jak chuj a duże kłopoty z tego będą. Wiesz, że naszego gangu szuka policja, a Ty jeszcze jesteś niepełnoletni.
-Ona nic nie powie, dopilnuje tego.
-Raczej ja to zrobię.- odwarknął i oparł się o maskę samochodu.- Masz 10 minut, żeby tu wrócić.
-Dobra, zaraz wracam.
-Tylko nie zgub swojej karteczki Bieber.
Podszedłem do Avalanny, i uklęknąłem aby mogła popatrzeć na mnie z góry.
-Av, posłuchaj to o tej karteczce będzie naszą małą, słodką tajemnicą dobrze?
-Uwielbiam tajemnice Justin!- odkrzyknęła i przytuliła mnie.
-A obiecujesz, że nie powiesz nic mamie?
-Obiecuje!
-No dobrze chodźmy.
Doszliśmy razem do przystanku. Bałem się o Avalanne, że sobie coś zrobi, ale z drugiej strony nie chcę aby Kurt wkurzył się bardziej. Puściłem ją samą do domu,i wróciłem do chłopaków. Wydawało mi się, że wszyscy byli na swoich miejscach jednak brakowało mi tam Kurta.
-Gdzie jest Kurt?-spytałem.
-Poszedł załatwić nasz problem.-odparł Mike.

*Koniec retrospekcji*

-Kurwa!-Krzyknąłem sam do siebie. Kurt, to on ją porwał do chuja. Musiałem spotkać się z Harrym i chłopakami. Z wściekłości mocno przejechałem palcami po swoich włosach. W szybkim tempie ubrałem swoją kurtkę, buty i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta, włożyłem kluczyk i przekręciłem go. Jednak zanim ruszyłem napisałem do wszystkich sms o natychmiastowym spotkaniu w naszym miejscu. Wszyscy się dziwili, ale odparli, że będą. Dojechałem jako pierwszy. Wyjąłem paczkę papierosów i włożyłem jednego do ust. Cholera, miałem rzucić. Zrobię to dla niej. Odkładając papierosa, zobaczyłem czarne auto terenowe które zatrzymało się obok mojego. Wysiedli z niego chłopcy. Wyjąłem kluczyk ze stacyjki i wyszedłem z samochodu.
-Kurwa stary, co się dzieje, że sprowadzasz nas tu o tej godzinie?- spytał Harry.
-Zamknij się, i usiądź lepiej.-odparłem, plując na ziemię.
-Dobra, dobra.
-Jak będę mówił, macie mi nie przerywać, jasne?
-Jak chuj.- odpowiedzieli.
-Dobra, więc od początku. Miałem 13, może 12 lat kiedy trafiłem do gangu.- oczy wszystkich rozszerzyły się.- Miałem też młodszą siostrę, Avalannę, która miała wtedy 6 lat. Wjebałem się w narkotyki i te sprawy. Zacząłem pracować dla gościa o imieniu Kurt, zanim przeprowadziłem się tutaj. Wszystko było ok, dopóki jednego dnia moja siostra nie poszła po szkole za mną na spotkanie naszego gangu, gdzieś w starych magazynach. Akurat, kiedy ona dotarła na miejsce naszego spotkania, Mike, jeden z członków tego całego gówna dawał mi jakieś prochy. Siostra jako iż była mała od razu pytała się o co biega i w ogóle jak robią to małe dzieci, ale to nie spodobało się Kurtowi. Poszedłem ją odprowadzić, lecz tylko do przystanku żebym zdążył wrócić do nich. Tyle, że nie pomyślałem o wcześniejszych słowach Kurta. Powiedział coś w stylu, że to on sprawi, że moja siostra się nie wygada, no i w tamten dzień porwano moją siostrę. I kurwa musicie mi pomóc.-spojrzałem się na nich ze łzami w oczach.
-Ja pierdole stary, nigdy bym nie pomyślał, że Ty, gang i narkotyki w tak młodym wieku, ale jak mamy Ci pomóc?- spytał Harry.
-Musicie mi pomóc go odnaleźć, moja siostra może żyć a ja nie mogę przegapić takiej okazji, rozumiecie?
-Tak, jasne pomożemy Ci tak bardzo, jak będzie to możliwe.- odparł Joe.
-Dzięki, wiedziałem, że mogę na was liczyć. Zaczynamy niedługo, okay?
-Okay!- odkrzyknęli po czym wsiedli do samochodu. Wyjąłem swój telefon z kieszeni, i odblokowałem w celu sprawdzenia godziny. Była 2 w nocy, Boże jak ten czas szybko leci, Muszę wrócić do domu, bo jeszcze jutro ta jebana szkoła. Otworzyłem drzwi od auta i usiadłem na miejscu kierowcy. Wziąłem jeszcze wdech rześkiego powietrza, po czym zamknąłem drzwi samochodu. Włożyłem kluczyk do stacyjki i ruszyłem w stronę domu.
-Kurwa, gdzie są te klucze- odparłem sam do siebie stojąc pod drzwiami do mojego domu. Stałem już tam chyba dobre pięć minut szukając jednego kluczyka w kieszeni swoich jeansów. Bałem się, że obudzę mamę, która pewnie już wychodzi z siebie przez moją nieobecność. Po długim poszukiwaniu wreszcie znalazłem swój cel. Po cichu włożyłem klucz do zamka i przekręciłem go. Wszedłem do środka, zamykając drzwi. Zdjąłem swoje buty, kurtkę i czapkę, po czym na palcach ruszyłem do swojego pokoju. Wziąłem szybki prysznic, i położyłem się do łóżka. Spojrzałem jeszcze na wyświetlacz komórki, przykryłem się zimną kołdrą i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
***
-Justin, Justin wstawaj.-moja mama szturchnęła mnie kilka razy w ramię.
-Mhm...Już wstaję..-odparłem poszukując swojego telefonu.
-Szybko, bo się spóźnisz Justin.
-Dobrze mamo.
Spojrzałem na zegarek, 7:20. Jak zwykle wszystko na szybko. Wygrzebałem się z kołdry, i podszedłem do szafy. Nie wiem w co się ubrać, mój codzienny dylemat. Boże, gadam gorzej od niejednej laski. Wziąłem pierwsze lepsze czarne spodnie, koszulkę z jakimś gównianym napisem i do tego czarną skórzaną kurtkę. To dziś jest ten dzień, dzień w którym nie będę nikogo oszukiwać. Udałem się do łazienki, Jezu moje włosy wyglądają zajebiście. Wziąłem jednak trochę żelu na włosy żeby nadać im lepszy efekt. Umyłem zęby spoglądając w lustro. No,no Bieber przystojny z Ciebie chłopak. Zaśmiałem się do siebie i wyszedłem z pomieszczenia. Przełożyłem plecak przez jedno ramię, i zszedłem po schodach. W kuchni siedziała moja mama, czytając jakąś poranną gazetę. Kiedy mnie zobaczyła, złożyła ją w pół i delikatnie się uśmiechnęła, odwzajemniłem jej gest i podszedłem bliżej.
-Słuchaj Justin, wiem, że pokłóciłeś się z tatą, ale on wraca dzisiaj do domu, i nie mam zamiaru słuchać waszych kłótni. Proszę Cię, chociaż ten jeden dzień..- spojrzała się na mnie z nadzieją.
-Dobrze mamo, ale chcę abyś wiedziała, że robię to tylko dla Ciebie.- odparłem.
-Dziękuję synu.- odpowiedziała- No chodź tutaj, chcę przytulić swojego synka.- powiedziała wyciągając do mnie ręce.
-Jezu mamooo...- podszedłem, po czym zostałem objęty przez drobne ręce mojej mamy.
-Idź, bo się spóźnisz, miłego dnia!- krzyknęła śmiejąc się.
-Dzięki,wzajemnie!- odparłem odwzajemniając jej słowa, i gesty.
Oczywiście jak zwykle nie wiedziałem które buty mam ubrać. Dzisiaj wybrałem czarne vansy, wyjątkowo, nie lubię ich. Założyłem czapkę tak aby nie psuć swojej fryzury i do tego moją super zajebistą kurtkę. Wyszedłem na zewnątrz i od razu poczułem ogarniający moje ciało chłód. Było pełno śniegu, nie lubię śniegu przez wspomnienia z Avalanną. Wyjąłem klucz z kieszeni i wsiadłem do auta. Ruszyłem w stronę szkoły. Włączyłem radio, ale leciały jakieś gówna więc po chwili je wyłączyłem. Stanąłem na czerwonym świetle, spoglądając na zegarek, Kurwa, już 8. Muszę się pospieszyć. Akurat dzisiaj musiał być korek. Walnąłem w klakson już nieźle wkurzony, przez co kilku przechodniów spojrzało się w moją stronę. W końcu, ile można stać w korku. Ruszyłem, i już po chwili byłem na miejscu.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- odparłem zdyszany biegiem po schodach. Miałem teraz historię, nienawidzę tego przedmiotu.
-O pan Bieber raczył się udać na moją lekcję, jakie to zadziwiające. Proszę, usiądź.- odparł pan Hummelt.
-Dzięki..- odparłem cicho i sucho.
Usiadłem ławkę za Paris. Wyglądała dzisiaj ślicznie, i siedziała z jakąś laską. Wyrwałem kartkę z zeszytu i napisałem na niej " Za 10 minut przy łazience?". Po czym zgniotłem ją w kulkę i rzuciłem w dziewczynę. Kartka spadła na ziemię wydając szelest. Paris szybko ją podniosła i rozwinęła. Obróciła się i spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Wzięła długopis w rękę i napisała coś na papierze, po czym odrzuciła mi ją na ławkę. Otworzyłem kulkę i zaśmiałem się sam do siebie. "Łazienka?! Czemu tam, mam dziwne skojarzenia Justin.." Harry siedział za mną i patrzał na nas jak na idiotów. W szybkim tempie, odpowiedziałem na jej dziwne skojarzenia. " Paris, nie wiem o czym myślisz po prostu to wpadło mi pierwsze do głowy." Upewniłem się że pan Hummelt nie patrzy się i rzuciłem kartkę na biurko dziewczyny. Otworzyła ją, a ja czekałem na jej reakcję. Zaczęła się śmiać, było jej głupio. Udawałem powagę, lecz długo nie wytrzymałem, i również wybuchłem cichym śmiechem. Dostałem czystą kartkę, i na całej jej powierzchni pisało tylko "DOBRA". Zgniotłem kartkę i włożyłem do plecaka. Czekałem na dzwonek. Jeszcze pół minuty. W myślach zacząłem odliczać czas. 3,2,1...Dzwonek! Poczekałem na Paris opierając się o drzwi klasy. Dziewczyna pakowała książki do plecaka, i jeszcze rozmawiała o czymś z nauczycielem. Wychodząc chyba mnie nie zauważyła, bo jak krzyknąłem to mega się wystraszyła. Zacząłem się śmiać.
-Idioto, to nie jest śmieszne!- oburzyła się.
-Jest jest, chodź ze mną.- złapałem ją za rękę, i pociągnąłem do wyjścia ze szkoły.
-Justin, gdzie my idziemy?- spytała.
-Odpuścisz sobie dzisiaj kilka lekcji- wyszczerzyłem się do niej.
-Nie, nie ja nie mogę...- nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo wziąłem ją na ręce.
-Jezu, Justin puść mnie!- krzyknęła udając oburzenie.
-Wybacz shawty, nie mogę.- odparłem, i zaniosłem ją na miejsce pasażera w moim samochodzie.
-Ale ten jeden dzień?- spytała.
-Jeden dzień.- odparłem.
-No dobra, a gdzie jedziemy?
-Niespodzianka- uśmiechnąłem się.
-Ugh, nie lubię niespodzianek.-skrzywiła się.
-To od dzisiaj polubisz.- odpowiedziałem wytykając jej język.
Jechaliśmy w ciszy, Paris spoglądała na widoki za oknem. Skręciłem na polanę, z której był widok na wielkie  jezioro. To moje ulubione miejsce, takie piękne. Zatrzymałem auto i spojrzałem się na dziewczynę. Loki opadały jej lekko na ramiona, naprawdę wyglądała uroczo.
-No to jesteśmy na miejscu.
-O mój Boże, jak tu jest pięknie Justin!- odkrzyknęła, szybko wychodząc z samochodu. Podbiegła na brzeg jeziora, cieszyła się jak małe dziecko.
-Paris.. chciałbym porozmawiać, możemy?
-Tak, oczywiście. Usiądźmy.-zaproponowała siadając na trawie.
-Dobrze.- dołączyłem do niej.
-Więc, o czym chciałeś porozmawiać?
-Hm.. O nas....
-Jus...
-Proszę, nie przerywaj mi.
-Dobrze, więc kontynuuj.
-Ostatnio wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu. Wiem, nasza znajomość nie zaczęła się jakoś super fajnie, ale naprawdę zależy mi na Tobie i chciałbym abyś dała mi szansę, więc...?
-Justin, mi też zależy na Tobie... Ale boję się, ale wiem też, że warto czasem zaryzykować więc moją odpowiedzią jest tak..
-BOŻE NAPRAWDĘ? PARIS KOCHAM CIE.
Krzyknąłem najgłośniej jak umiałem, to był najlepszy dzień w moim życiu, mam nadzieję, że nic tym razem nie spierdolę.
=========================================================
Dam, dam cały rozdział w perspektywie Justina xd
Jak wam się podoba?/
Mogą być błędy za które przepraszam.
Jeżeli czytacie, proszę komentujcie bo widzę że jest po 200-300 wyświetleń a komentarzy prawie w ogóle nie ma, a i jeszcze jedno. Rozdziały będę dodawać chyba co tydzień w niedzielę,  chyba że chcecie częściej to piszcie, do następnego xxxx.










niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 6



Paris POV
-Będzie dobrze, będzie dobrze- powtarzał Justin, ciągle tuląc mnie do siebie. Staliśmy bez ruchu przez chwilę, po czym chłopak uniósł moją głowę do góry i spojrzał się na mnie.
-Co się stało? - spytał delikatnie.
- Nic..
-Przecież widzę,,
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-Dobrze..
-Wejdźmy do środka Justin. Jak z tatą? - od razu pożałowałam, że o to spytałam. Justin od razu zacisnął swą dłoń, tak mocno, że aż stała się czerwona. Nie wiedziałam jak na to zareagować. Napięcie wisiało między nami, a ja nie potrafiłam go rozluźnić. Lekko chwyciłam jego dłoń, i przejechałam po jej wewnętrznej stronie. Chłopak spojrzał się na mnie, z miną której nie potrafiłam odczytać. Staliśmy w ciszy przez dobrą chwilę, dzięki czemu chłopak powoli zaczynał się rozluźniać. Było zimno, naprawdę zaczynałam już marznąć. W chwili kiedy Bieber "zluzował" usłyszeliśmy dźwięk klaksonu z samochodu. Siedziało tam kilku chłopaków, prawdopodobnie z jego paczki, którzy głośno krzyczeli i gwizdali.
-EJ! Justin! Udało się?! - krzyknął jakiś brunet, niestety nie znałam jego imienia.
-Spierdalaj Harry! - odkrzyknął Justin. Już wiem, jak ma na imię. Chłopak szybko złapał mnie za ramię i pociągnął w stronę drzwi wejściowych do mojego domu. Wyjęłam klucz z torby, i szybko wkładając go do zamka, przekręciłam byśmy mogli dostać się do środka. Oboje zdjęliśmy kurtki i buty po czym udaliśmy się do kuchni.
-Masz ochotę na gorącą czekoladę? - spytałam z uśmiechem.
-Tak, uwielbiam gorącą czekoladę!- zaśmiał się.
-To tak jak ja. - Odwzajemniłam uśmiech, po czym włączyłam radio poszukując swojej ulubionej stacji radiowej.

Justin POV
Jezu, jaka wtopa. Naprawdę mam dosyć tego zakładu, chcę go już zakończyć i poznać Paris bliżej. Polubiłem ją naprawdę. Kiedy dziewczyna zaczynała robić czekoladę, włączyła radio i radośnie klasnęła w dłonie kiedy rozbrzmiał utwór, którego nie znałem. Odwróciła się do mnie i poprawiając włosy zaczęła śpiewać.


Now I'm dreaming, will ever find you now?
I walk in circles but I'll never figure out
What I mean to you, do I belong
I try to fight this but I know I'm not that strong
And I feel so helpless here
Watch my eyes are filled with fear
Tell me do you feel the same
Hold me in your arms again
I need your love
I need your time
When everything's wrong
You make it right
I feel so high
I come alive
I need to be free with you tonight
I need your love
I need your love
All the years
All the times
You were never been to blame
And now my eyes are open
And now my heart is closing
And all the tears
All the lies
All the waste
I've been trying to make it change
And now my eyes are open
I need your love
I need your time
When everything's wrong
You make it right
I feel so high
I come alive
I need to be free *

Kiedy skończyła śpiewać, szybko wzięła kilka wdechów. Musiało ją bardzo zmęczyć to śpiewanie, ponieważ natychmiast opadła na krzesło. W sumie, nie dziwie się jej, sam bym się zmęczył. Podała mi kubek z czekoladą i usiadła naprzeciwko mnie.
-Smakuje?- wyszczerzyła się do mnie.
-Bardzo- odpowiedziałem wytykając język.
-Opowiedz mi coś o sobie Justin.- to pytanie wbiło mnie w ścianę. Żadna dziewczyna nigdy mnie o to nie pytała.
-Co chciałabyś wiedzieć?- jej kąciki ust lekko wykrzywiły się podczas gdy starała się wymyślić pytania dla mnie.
-Hmm.. gdzie się wychowałeś jako chłopiec? Masz rodzeństwo? Kim są Twoi rodzice?
-Dobra, dobra spokojnie mamy czas Paris, mamy czas.- zaśmiałem się.
-Czekaaam- oświadczyła niecierpliwie.
-Wychowałem się w Kanadzie, w małym miasteczku..Miałem siostrę, lecz ktoś ją porwał i do dzisiaj nie wiemy co się z nią stało...- do moich oczu napłynęło pełno łez. Wybuchłem, znowu. Paris podeszła do mnie i mocno przytuliła. Wtuliłem się w nią mocno. Pierwszy raz przeżywam coś takiego. Chyba się zauroczyłem. Nigdy nie czułem czegoś tak silnego, do osoby której teoretycznie w ogóle nie znam. Kiedy chciałem coś powiedzieć, usłyszałem, że ktoś wchodzi do jej domu. Paris szybko odskoczyła ode mnie na krzesło które stało obok.
-Paris! Gdzie ty..- do pomieszczenia weszła dziewczyna, która na oko wyglądała na 2 lata starszą od nas. Wszedł również jak się domyślam jej chłopak, który wnosił zakupy do kuchni.
-Cześć jestem Dan.- przedstawił mi się.
-Em Justin..
-To my już idziemy na górę, chodź Justin.- powiedziała dziewczyna ratując mnie z opresji.


Paris POV

Kiedy usłyszałam głos mojej siostry, już chciałam aby to okazało się snem. Dlaczego ona zawsze musi przyjść w takim momencie, ugh. Weszliśmy z chłopakiem na górę, Justin oparł się o moje biurko i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech siadając na łóżku po turecku.
-To teraz Ty opowiedz mi coś o sobie.- Justin wyszczerzył się do mnie.
-Hmm... No jestem Paris- odparłam zakłopotana.
-No coś Ty, nie wiedziałem.- zaśmiał się głośno, poprawiając swoją grzywkę.- Chodzi mi bardziej o zainteresowania, co robisz w wolnym czasie, hobby etc.
-Uwielbiam śpiewać, a i tańczyć ale niestety rodzice chcą abym poszła na medycynę więc z moich marzeń nici.- odparłam ciężko.
-Dlaczego? Przecież marzenia są najważniejsze, nie powinnaś z nich rezygnować.
-Wiem, ale nie chce zawieść rodziców.
-Powinni być dumni z tego, co możesz osiągnąć w życiu, a nie kazać iść Ci w kierunku, w którym nie chcesz iść.
-Naprawdę tak sądzisz Justin?
-Tak Paris, naprawdę. Uwierz mi jesteś inna od wszystkich, jesteś taka niesamowita..- powiedział Justin, schylając głowę w dół z zawstydzenia. Sama nie wiedziałam jak mam zareagować na to co powiedział.
-To było..miłe, naprawdę miłe Justin..
-Przepraszam, jeśli Cię uraziłem.. Ja..Ja.., nie wiem... Ja muszę już iść.- wziął szybko swoją kurtkę i zbiegł ze schodów. Krzyknął do mojej siostry krótkie cześć i wyszedł z naszego domu. Zostałam sama na łóżku, z milionem myśli w głowie. Co naprawdę sądził, mówiąc, że jestem niesamowita? Jezu czemu ja o tym myślę, muszę się pouczyć. Wyjęłam zeszyt od historii, ale nie mogłam się skupić na niczym. Moje myśli ciągle krążyły wokół niego. Nigdy aż tak nie skupiałam się na chłopaku. Co się ze mną dzieje? Sama nie wiem dokładnie.

Justin POV
Zawstydziłem się totalnie, chociaż powiedziałem prawdę. Nie wiedziałem co zrobić więc musiałem wyjść stamtąd. Muszę w końcu zakończyć ten głupi zakład. Wyjąłem swój telefon. Wziąłem głęboki wdech, przeczesując palcami moje włosy. Wybrałem numer Harrego. Kliknąłem "połącz" i oczekiwałem, aż mój kumpel odbierze.
-Halo?- usłyszałem jego zachrypnięty głos.
-Za 10 minut przy starym magazynie za szkołą. Czekam.- Rozłączyłem się, i pojechałem na miejsce. Patrzałem na otaczających mnie ludzi, i myślałem o mojej siostrze. Co z nią mogło się stać. Muszę ją znaleźć, powrócić do tamtego dnia, przypomnieć sobie jakiś szczegół, który mogłem pominąć. Dojeżdżając na miejsce, myślałem tylko o Paris i mojej siostrze. Wyjąłem kluczyk, wysiadłem z auta i wziąłem głęboki wdech mroźnego powietrza. Odpiąłem kurtkę, w poszukiwaniu papierosa. Muszę skończyć z paleniem. Kiedy zająłem się poszukiwaniem fajek, ktoś klepnął mnie w ramie.
-Siema stary!- krzyknął mi Harry do ucha.
-Jezu, co tak głośno.
-No co, o czym chciałeś pogadać.
-O zakładzie. Słuchaj Harry na początku to było fajne i w ogóle, ale polubiłem ją i nie chce tego dalej ciągnąć.
-Zakochałeś się?
-Powiedzmy..
-Jezu stary! Wspaniale, w końcu w kimś się zabujałeś!- krzyknął jeszcze głośniej niż na samym początku naszego spotkania.
-Ale jak to, nie jesteś zły?- spytałem.
-Nie, bo wiedziałem, że tak będzie. Chciałem żebyś zrozumiał, że nie jesteś taki jak ja. Justin, ja bym ją już wykorzystał, nie wiem upił ale wiem, że taki nie jesteś i to miało ci to uświadomić. Stary serio jesteś dobrym facetem w stosunku do dziewczyn, i chcę abyś taki został.
-Nie jestem dobrym człowiekiem, Harry..
-Jesteś, i powinieneś w to uwierzyć.
-Dzięki.- objąłem go w przyjacielskim uścisku.
-Nie ma za co, ale teraz sorki muszę wracać do chaty.
-No spoko, to pa.
-No cześć.
Wsiadłem do auta opierając głowę o kierownicę. On ma rację, nie jestem taki. Najzwyczajniej w świecie udaję. Muszę jechać do Paris i powiedzieć jej o moich uczuciach.
===================================================
* I need your love- Calvin Harris ft Ellie Goulding
Dam, dam, dam, dam.
Przepraszam, ze nie bylo tyle czasu rozdzialu ale szkola, poprawki i wg xx
Już zabieram sie za nn.
Co sądzicie?




wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 5

Paris POV
Wybiegłam ze szpitala najszybciej jak umiałam. Kiedy wsiadłam do samochodu, nerwowo wyjechałam z parkingu, myśląc tylko o tym, co czeka mnie w domu. Ciągle patrzałam na licznik, jak prędkość wzrasta, aż w końcu przekroczyła 180. Wszystko byłoby okej, gdyby nie zaczęła za mną jechać policja. Och, głupoty. Nie mam na to teraz czasu. Starałam się lekceważyć fakt, że jadą za mną gliniarze, lecz było to coraz trudniejsze, przez dźwięk syreny. W momencie gdy wjeżdżałam na podjazd, radiowóz zablokował mi drogę. Super, po co ja się wplątałam w takie gówno. Otworzyłam drzwi od auta, i wtedy podszedł do mnie funkcjonariusz. Zauważyłam mamę, spoglądającą nerwowo zza okna.
-Dzień dobry, poproszę dokumenty- powiedział surowo mężczyzna, mniej więcej w wieku mojego taty.
-Em, zostawiłam w domu.
-Gdzie Ci się tak śpieszyło młoda damo?
-Musiałam jechać do szpitala.
-Ile masz lat?-spojrzał zza notatnika.
-17
-Musimy jeszcze sprawdzić czy jesteś trzeźwa, proszę chuchnij.- Chuchnęłam lekko do alkomatu, patrząc na faceta który zatrzymywał mi czas. Och, wiem że to jego praca, no ale mógłby po prostu wypisać ten cholerny mandat.
-W porządku, możesz mi podać swoje imię i nazwisko?
-Paris Becker.
-Dostajesz mandat w wysokości 690 dolarów, za przekroczenie prędkości oraz jazdę bez dokumentów. Miłego dnia panno Becker.
-Och cokolwiek.- Weszłam szybko po schodach wymyślając w głowie wymówkę. Kiedy uchyliłam drzwi, od razu ujrzałam mamę, która stała wściekła z założonymi rękami.
-Możesz mi powiedzieć, co do cholery robiłaś w nocy Paris?!- krzyknęła, dobra wiem, że źle zrobiłam ale takiej jej nie widziałam.
-Mamo, przepraszam ja po prostu..Po prostu musiałam jechać do szpitala..-odpowiedziałam cicho.
-Po co do szpitala?- spytała zarówno zdziwiona jak i zła.
-Mój kolega.. Znaczy, jego tata..Po prostu mu się coś stało, i on nie miał kogo prosić o pomoc..
-Paris, robisz ze mnie głupią? Nawet jeśli, jest telefon, cokolwiek. A Ty? Wychodzisz z domu, w nocy bez żadnego uprzedzenia, zabierasz ze sobą samochód i bez żadnej wiadomości po prostu uciekasz.
-Przepraszam..
-Nie ma przepraszam, jak tata wróci to ustalimy Twoją karę. A teraz szybko się przebieraj bo jedziemy do lekarza.
-Dobrze..
-Masz 10 minut.- powiedziała stanowczo, idąc w stronę kuchni, gdzie siedziała moja siostra ze swoim chłopakiem. Dlaczego ja zawsze jestem tą złą? Zostawiając swoje przemyślenia na później, pobiegłam szybko do pokoju. Wybrałam czarne spodnie, i miętowy sweterek. Szybko rozczesałam włosy, poprawiłam makijaż i byłam już gotowa. Zbiegłam na dół, lecz mama poszła się ubierać bo zastałam tylko moją siostrę.
-Oj siostra, siostra. Co ty najlepszego robisz?- spojrzała się na mnie, i zaczęła patrzeć jakby była moja drugą mamą.
-Zajmij się swoimi sprawami.
Nalałam szklankę soku, i poszłam ubierać kurtkę. Mama zeszła, pożegnała się z moją siostrą i razem ze mną udała się w stronę auta. Już chciałam usiąść do przodu, lecz mama mi zabroniła twierdząc, że jej przyjaciółka Kate, musi koniecznie jechać z nami. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu, zakładając słuchawki na uszy. Nawet nie zauważyłam kiedy Kate pojawiła się w środku. Po 30 minutach dotarłyśmy do doktora Collins'a. Weszłyśmy w trójkę do prywatnej przychodni, kiedy miłym gestem przywitała nas pielęgniarka prosząc abyśmy usiadły w poczekalni.

Justin POV
Siedziałem na holu jeszcze kilka minut po tym jak wyszła stąd Paris. Ciągle czekałem na mamę, która rozmawiała z lekarzem. No kurwa, ile można. Zacząłem bezczynnie grzebać w swoim telefonie. Kurde, muszę się dowiedzieć czy Paris ma aż tak przejebane. Zacząłem szukać jej numeru, kiedy go znalazłem przez chwilę zastanawiałem się jak mam do niej napisać.

Do: Paris

I jak, bardzo Ci się oberwało?

Od: Paris

Jeszcze nie dostałam kary,  mam nadzieję, że aż tak źle nie będzie.
Przepraszam Justin, jestem u lekarza i muszę kończyć.
Do zobaczenia.

Czemu wszystkim się przeze mnie obrywa? Dobra, nieważne. Wstałem z siedzenia już nieco zdenerwowany i odruchowo zacząłem kręcić się w kółko. Usłyszałem trzask drzwi, i zobaczyłem jak mama wychodzi z gabinetu, pytając się doktora o jakieś ostatnie informacje. Podeszła do mnie i starała się uśmiechnąć.
-Mamo, co jest tacie..? - spytałem niepewnie.
-Synu.. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie..Chcesz odwiedzić tatę?
-Mogę wejść sam? - spytałem z nadzieją.
-Dobrze ale nie na długo.- odpowiedziała łagodnie. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pomieszczenia.
-Cześć tato.
-Witaj Justin, co tam u Ciebie?
-Dobra tata, nie owijaj w bawełnę, co się stało?- spytałem spoglądając na niego. Wtedy zauważyłem bandaż owinięty wokół klatki piersiowej. Tata zauważając to, szybko się przykrył kołdrą.
-Jaja sobie robisz? Znowu wplątujesz się w to gówno, kurwa? - spytałem zbyt ostro, wiem jednak nie potrafię tego znieść. On znowu to robi, znowu. Dlaczego?
-Justin..Ciszej, żeby mama nie usłyszała..Ja naprawdę już w tym nie siedzę, po prostu oni do mnie sami przyszli.- starając się tłumaczyć patrzył na mnie z nadzieją, że nie wybuchnę.
-Kurwa! Słyszę to od Ciebie po raz kolejny, myślisz, że jestem taki głupi? Musisz nam to robić?! Musisz?! - Kopnąłem nogą w szafkę, co spowodowało upadek szklanki i szybkie pojawienie się mamy.
-Justin co ty..- złapała mnie za ramię, patrząc z przerażeniem w oczach.
-Puść mnie.- wyszedłem, trzaskając drzwiami. Udałem się w kierunku wyjścia. Kiedy dotarłem na zewnątrz, wyjąłem papierosa z kieszeni i powoli podpalając zaciągnąłem się. Byłem już spokojniejszy, ale to nie znaczy, że wybaczę mu to gówno. Mama tyle przez niego przecierpiała a on znowu powtarza błędy z przeszłości. Kiedy skończyłem palić, udałem się w kierunku auta. Wszedłem do środka, przekręciłem kluczyk i pojechałem przed siebie. Gdzie ja mam do cholery jechać? Postanowiłem pojechać pod dom Paris i tam na nią poczekać.

Paris POV
Siedziałam spokojnie w poczekalni kiedy dostałam sms od Justina. Natychmiast mu odpisałam, lecz mama zwróciła mi uwagę i kazała schować komórkę. Siedziałam bezczynnie przez kilka minut, kiedy w końcu usłyszałam jak kobieta wypowiada moje imię i nazwisko.
-Panna Paris Becker?- spytała rozglądając się.
-Tak, już idę. - Wstałam razem z mamą , idąc do kobiety.
-Sala 8- uśmiechnęła się i odeszła.
Szłyśmy w totalnej ciszy. Co stało się z naszymi dobrymi kontaktami? Zawsze mogłam znaleźć w mamie wsparcie a teraz przez większość czasu się kłócimy. Zapukałam do drzwi, i kiedy usłyszałam ciche "proszę" weszłam do środka. Usiadłam na jednym krześle, a na drugim moja mama. Doktor przywitał się z nami, i zaczął szukać moich wszystkich wyników badań.
-No więc, Paris jak się dziś czujesz?
-Dobrze, trochę boli mnie głowa, ale myślę, że to przez brak snu.
-Okej, przejdźmy do Twoich wyników. Szczerze mówiąc, nie jestem z nich zadowolony. Możliwe, że będziesz musiała zrobić całą serię badań.
-Dlaczego? Coś jest nie tak?
-No właśnie o tym chcę Ci powiedzieć. Według aktualnych wyników badań, wszystko wskazuje,że jesteś poważnie chora.- powiedział najdelikatniej jak umiał.
-Słucham? Na co?
-Masz typowe objawy białaczki- zarówno mnie i moją mamę zamurowało. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
-Białaczki....? Jak to..?- spytałam przerażona, łzy same cisnęły mi się do oczu.
-Posłuchaj Paris, to nie znaczy, że musisz być chora. To są wstępne wyniki. Zareagujemy szybko i uporamy się z tym.
-Przepraszam ja.. Ja nie wiem- wstałam z krzesła zabierając swoją torebkę. Mama próbowała mnie zatrzymać, lecz lekarz powiedział, że potrzebuję chwili dla siebie. Wybiegłam stamtąd najszybciej jak umiałam. Kiedy wyszłam na powietrze, po prostu osunęłam się po ścianie płacząc. Nie mogę być chora, to muszą być jakieś żarty. Szybko udałam się w stronę przystanku autobusowego. Chcę pobyć sama i to przemyśleć. Wybrałam dobry moment bo akurat za chwilę miał być jakiś autobus. Siedziałam na ławce cała zapłakana, kiedy weszłam do pojazdu, usiadłam na pierwszym lepszym miejscu i zaczęłam myśleć. Włączyłam muzykę i włożyłam słuchawki do uszu. Po kilkunastu minutach byłam już w mojej okolicy. Wysiadłam i ruszyłam w stronę domu. Kiedy prawie dotarłam do celu, zobaczyłam jakieś auto które stało na naszym podwórku. Podeszłam bliżej i zobaczyłam w nim chłopaka. Natychmiast, gdy mnie zobaczył wysiadł i do mnie podszedł. Już miał zamiar coś mówić, kiedy nagle zauważył moje zapłakane oczy.
-Jezu, Paris co się stało?
-N..nic, nieważne....-odpowiedziałam wybuchając płaczem.
-Jezu, chodź tu.- przybliżył mnie do siebie i przytulił.
-Ćss, wszystko będzie dobrze, będzie dobrze..
------------------------------------------------------------------------
I mamy 5 :D
Jak wam się podoba? Trochę nie wyszedł, no ale xd
Wyraźcie swoje opinie w komentarzu, do następnego :) xx


sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 4

Justin POV
-Chcesz wejść Justin?-spytała Paris wyrywając mnie z przemyśleń.
-Em, tak jas..-już miałem wyrażać zgodę kiedy nagle dostałem sms od Jay'a.

Od: Jay
Justin nie rób tego, wiem o zakładzie od Thomasa.

Do: Jay
Spokojnie stary, pogadamy o tym w szkole. Teraz muszę kończyć bo idę do Paris. 

W ekspresowym tempie odpisałem kumplowi. Ciekawe który z moich "kolegów" wygadał się przed nim. Przecież ona nie może się o tym dowiedzieć, bo będę pośmiewiskiem. Dobra, może na początku sam siebie przekonywałem, że ona mnie kręci, nie mówię, że nie ale najpierw zanim stwierdziłem fakty założyłem się z Harrym. Co ja mam kurwa robić? Wygrać zakład, czy po prostu normalnie się z nią umówić? Zresztą nie mogę o tym teraz myśleć, w końcu stoję przed jej domem.
-Tak, jasne jeśli mógłbym-uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna weszła jako pierwsza i pokierowałem się tuż za nią na górę po schodach.
-Proszę, wejdź oto mój pokój-powiedziała spoglądając na mnie nieśmiało.
-Dzięki
-Chcesz coś do picia?
-Ta, sok jakbyś miała
-Okay, zaraz wrócę- wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie samego. Zacząłem rozglądać się po jej "małym królestwie", które aż takie małe nie było. Na biurku były zdjęcia z jej dzieciństwa, na ścianie pełno plakatów jakiś zespołów których nie znałem. Po chwili krzątania się, w jej pokoju rozsiadłem się na dużym łóżku. Zacząłem przeglądać twittera kiedy dostałem sms od Harrego.

Od: Harry
I jak Ci idzie stary?

Do: Harry
Bardzo dobrze, punkt pierwszy zaliczony siedzę u niej w domu. Jednak jest coś o czym muszę z Tobą porozmawiać Harry.

Włożyłem telefon do kieszeni, nie będę reszty wieczoru spędzał na pisaniu z tym idiotą. Na szczęście wybawiła mnie z tego Paris, która przyszła do pokoju z dwoma szklankami soku pomarańczowego.
-Proszę- nachyliła się nade mną podając mi napój.
-Dzięki, lubię sok pomarańczowy- starałem się uśmiechać, aby wyglądało to przekonująco.
-Naprawdę? Ja też!- odpowiedziała z zapałem którego nigdy u niej nie słyszałem.
Nie wiedziałem jak zacząć jakiś temat, widziałem, że Paris też nie. Telefon w kieszeni ciągle mi wibrował, dziewczyna w końcu zwróciła na to uwagę i odparła abym odebrał. Kiedy wyjąłem komórkę, na wyświetlaczu pojawił się numer mamy. W głębi dziękowałem Paris, że kazała mi odebrać.
-Paris przepraszam, było naprawdę miło, ale muszę wracać do domu.
-Em, dobrze. Też uważam, że było fajnie. Do zobaczenia Justin
-Do zobaczenia Paris.
Wybiegłem, to musi być coś pilnego, że mama do mnie dzwoni. Kiedy dobiegłem do domu, na wjeździe stała karetka, Boże co się stało. Wbiegłem po schodach, i zobaczyłem, że na ziemi leży nieprzytomny tata. Zmartwiłem się, chociaż momentami go nienawidziłem. Podszedłem do płaczącej mamy i przytuliłem mocno.
-Cśś.. Wszystko będzie dobrze- gładziłem ją po ramieniu. Musi.

Paris POV
-Jasmine, spotkałam się z Justinem..- szepnęłam do słuchawki telefonu.
-To wspaniale, tylko czemu szepczesz Paris?- odszepnęła mi.
-Och, Jasmine, bo lubię- zaśmiałam się.
-No to jak było?
-Było..Fajnie? - zawahałam się.
-Tylko fajnie?
-Tak tylko fajnie, wiesz nie wiem jak to określić.
-Powiedzmy, że rozumiem.
Rozmowę przerwała nam moja mama, która weszła do mojego pokoju zupełnie bez pytania.
-Jasmine muszę kończyć, pa.- szybko się rozłączyłam
Popatrzyłam na mamę, która stanęła nad moim łóżkiem.
-Kto to był Paris?
-Ale, o czym Ty mówisz mamo?
-Chłopiec który niedawno wyszedł z naszego domu.-odparła stanowczym tonem.
-Kolega, pomagałam mu w nauce.
-No dobrze, niech będzie. Tylko proszę Cię, uprzedzaj mnie o takich wizytach.-spojrzała się na mnie podejrzliwie,
-Zapamiętam.
-A, zapomniałabym. Jutro masz wizytę u lekarza na 9, więc nie idziesz do szkoły.
-Dobrze.
Wstałam, i udałam się w kierunku toalety. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam mokre włosy, które opadły swobodnie na moją koszulkę. Wyszłam z łazienki, prosto do łóżka i odpłynęłam w krainę snów.
                                                               ***
Przebudziłam się nagle, poszukując swojego telefonu, który ciągle wibrował. Spojrzałam na zegarek, 3 w nocy. 3 nieodebrane połączenia od Justina. Zaraz, skąd mam jego numer? Dobra, nie ważne. Przy czwartym połączeniu odebrałam zaspana.
-Halo?
-Paris, proszę Cię przyjedź do szpitala.
-Ale..coś się stało?
-Proszę.. nie mam kogo prosić o pomoc o tej porze, tylko ty odebrałaś.
-Dobra, ale jak się tam dostanę?
-Weź samochód od rodziców.
-Zwariowałeś? Nie umiem prowadzić.
-Dasz sobie radę, wierzę w Ciebie. Do zobaczenia.- rozłączył się. Jezu, on żartuje czy naprawdę mam tam przyjechać? Brzmiał wiarygodnie. Po cichu wyszłam z łózka, założyłam bluzę i jakieś jeansy, po czym najciszej jak potrafiłam udałam się do salonu, gdzie zawsze na stole znajdowały się kluczyki rodziców. Szybkim ruchem włożyłam je do torebki, ubrałam buty i bezszelestnie wyszłam na zewnątrz. Brr, zimno. Otworzyłam drzwi, od strony kierowcy i weszłam do środka. Dobra dam radę. Wyjechałam na drogę i udałam się w stronę szpitala. Po chwili byłam na miejscu, weszłam po schodach długich jak cholera i znalazłam Justina. Siedział załamany na krześle i płakał. Więc naprawdę coś się stało. Podeszłam do niego, a on tylko spojrzał i znowu zaczął płakać. Bez słowa usiadłam obok i objęłam lekko chłopaka.

Justin POV,
Pojechałem z mamą do szpitala. To była chwila, nikt nie wiedział co się stało, przynajmniej nikt mi tego nie powiedział. Prowadziłem samochód, ponieważ mama była zbyt zdenerwowana. Łzy cisnęły mi się do oczu, na samym początku chciałem je powstrzymać, lecz później nie umiałem. Dojechaliśmy do szpitala, pobiegłem z mamą w kierunku poczekalni. Pielęgniarka oznajmiła, że zabierają tatę na operację. Musieliśmy czekać. Po 2 godzinach lekarz wyszedł z sali, gdzie operował mojego tatę i oznajmił, że wszystko poszło dobrze. Chciałem wejść z mamą, do niego lecz ona stwierdziła,iż mam czekać na holu. Posłuchałem jej. Kiedy już miałem nadzieję, że wszystko jest ok, do sali taty wbiegł lekarz i pielęgniarka którzy zaczęli go reanimować. Mama cały czas była w środku, a ja nadal nie mogłem tam wejść. Muszę do kogoś zadzwonić. Jedyną osobą, która przychodziła mi wtedy na myśl była Paris. Wybrałem jej numer i zadzwoniłem, na początku nie odbierała. W sumie się nie zdziwiłem, w końcu wszyscy śpią. Mimo moich obaw odebrała i zgodziła się do mnie przyjechać. Czekałem na nią i po prostu płakałem, po chwili ją ujrzałem. Podeszła do mnie, usiadła i po prostu przytuliła.
-Dziękuję.- odparłem. Naprawdę, szczerze jej w tym momencie dziękuję.
-Nie masz za co- odpowiedziała unikając mojego wzroku. Zapadła cisza, która naprawdę w tym momencie mi odpowiadała. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Paris również. Kiedy się przebudziłem była 8 rano. Dziewczyna spała opierając się o mnie. Wstałem tak aby jej nie obudzić i oparłem ją na krześle, podszedłem do dużej szyby i spojrzałem się w kierunku moich rodziców. Wycieńczona mama zasnęła. Wróciłem na krzesło. Telefon dziewczyny ciągle wibrował.
-Paris, Paris obudź się.- potrząsłem ją delikatnie.
-Co..Gdzie ja.. Cholera! Już 8?! Mama mnie zabije- krzyknęła zdenerwowana spoglądając na wyświetlacz komórki.
-Dlaczego?
-Jeszcze się pytasz?! Jest 8, za godzinę  mam lekarza, rodzice nie śpią, mnie nie ma, ich auta też nie.
-Spokojnie.. Nie będzie aż tak źle.
-Wybacz Justin muszę iść, powodzenia.
-Dziękuję!- odkrzyknąłem patrząc jak dziewczyna wybiega z holu na schody.
----------------------------------------------------------------------------------------------
No to rozdział 4 :)
Przepraszam, że nie wczoraj ale wifi ciągle nie działa.
I jak wam się podoba?
Jeżeli czytasz zostaw komentarz :)
Do następnego xx


środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 3

Paris POV
Siedziałam na łóżku, słuchając muzyki kiedy nagle w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Nikt nie raczył otworzyć drzwi, więc ja poszłam. Myślałam, że to pewnie listonosz, ewentualnie jakaś ciocia, lecz jakie było moje zdziwienie, gdy go tam ujrzałam. Przed moimi drzwiami stał sam Justin Bieber, ubrany w seksowne dresy. Jednak zanim odważyłam się wpuścić go do środka, lub po prostu stąd spławić, odruchowo poprawiłam włosy w lustrze.
-Justin, co ty tu robisz?- spytałam zupełnie zdziwiona.
-Em, ja? Przyszedłem po prostu, aby Cię przeprosić..Ewentualnie w ramach rekompensaty, może zaprosić Cię na jakiś spacer czy lody?- zająkał się.
-To mają być jakieś żarty czy coś?-już zamykałam drzwi, kiedy Justin zatrzymał je swoją nogą.
-Mówię całkiem serio, Paris. Moje zachowanie było niewłaściwe w stosunku do Ciebie.
-Jak się zgodzę, to dasz mi spokój i weźmiesz w końcu swoją nogę abym mogła zamknąć drzwi, bo wiesz jest grudzień i jakoś super ciepło mi nie jest.
-Em, tak jasne.,To jak? Dzisiaj o 19?
-No dobra, niech będzie. Ale jeden, jedyny raz.
-Okay, to ja przyjdę o 19 po Ciebie- posłał mi uśmiech, który naprawdę był uroczy- No i dziękuję, że się zgodziłaś.
-Okay- zamykając drzwi weszłam do salonu gdzie siedziała moja rodzina, wraz z chłopakiem mojej siostry.
-Mamo! Wychodzę dziś o 19.- oznajmiłam niechętnie, jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć w dobre intencje Justina.
-Dobrze, tylko nie wracaj później nić o 23.
-Obiecuję,

Justin POV
-Jay! Słuchaj umówiłem się z nią, dzisiaj o 19- wykrzyczałem w słuchawkę telefonu dosyć podekscytowany całą sytuacją.
-Jezu, koleś nie podniecaj się tak, to tylko zwykła laska- odpowiedział mi śmiechem.
-Ale za to jaka! Jest mega!
-Dobra, dobra lepiej się ubieraj, bo się spóźnisz na randkę z Twoją wymarzoną!
-Ej, nie kpij ze mnie - Śmiejąc się zakończyliśmy naszą rozmowę. Okay, to teraz muszę się jakoś ogarnąć, Ubrałem czarne rurki z lekkim krokiem, bluzkę w serek i rozpinaną bluzę. Stanąłem przed lustrem i postanowiłem postawić jakoś włosy. Uznałem, że wyglądam świetnie i zszedłem do kuchni gdzie siedziała mama z ciocią. Chciałem się jakoś przemknąć po kurtkę, lecz zauważył mnie tata. Super, przez to się spóźnię.
-Gdzie się wybierasz mój synu?- zapytał z wyraźnym zaciekawieniem w głosie. Zrobił to tak, że nagle w salonie pojawiła się mama z ciocią.
-Idę do kolegi.-skłamałem, no ale co mam im powiedzieć. Nawet nie znam się dobrze z Paris. Najpierw muszę ją poznać,
-Do kolegi, tak?- wtrąciła się mama. - A nie przypadkiem do tej dziewczyny, u której dziś byłeś?
-Och, cokolwiek. Będę przed 23, pa mamo!
-Pa Justin! Powodzenia!
Wyszedłem, nie miałem zamiaru ich słuchać. Spojrzałem na zegarek, 18;55. Dobra chyba muszę pobiec. Kiedy dotarłem na miejsce, wahałem się czy dzwonić do drzwi. Dobra, muszę się ogarnąć w końcu jestem Justin Bieber, nie? Nacisnąłem palcem na dzwonek, i w spięciu czekałem na Paris.

Paris POV
Dobra, wdech i wydech. Nie wyglądam, aż tak źle. Kiedy ubierałam kurtkę, usłyszałam dźwięk dzwonka. W ekspresowym tempie, aby wyprzedzić kogokolwiek z mojej rodziny udałam się na dół, i oczywiście wywróciłam się jak zwykle. Szybko wstałam założyłam buty,i wyszłam do chłopaka.
-Witaj Justin- Powiedziałam niepewnie.
-Cześć Paris
-Too..Gdzie mnie zabierasz?
-Mam być szczery? Nie wiem, chciałem Ci zrobić jakąś niespodziankę, ale nie wyszło. Możemy pójść do kawiarni na rogu.
-Dobrze, podoba mi się ten pomysł.
-Cieszy mnie to Paris. - Odetchnął. W tym momencie nastała chwila niezręcznej ciszy. Nienawidzę takich momentów, na szczęście już dochodziliśmy do kawiarni, więc nie powinno być problemu.
Weszliśmy do środka, i udaliśmy się w stronę dwuosobowego stolika. Justin odsunął mi krzesło, po czym sam wrócił na swoje. Nie przyznam czuję się mega dziwnie. Kilka sekund później nadeszła kelnerka.
-Dobry wieczór, co podać?- spytała z uśmiechem, patrząc na mojego towarzysza.
-Ja poproszę gorącą czekoladę, oraz lody waniliowe- spojrzałam się w stronę niskiej blondynki.
-Dla mnie to samo- odrzekł chłopak.
-No więc Justin, dlaczego mnie zaprosiłeś?- spróbowałam jeszcze raz.
-Jak już Ci mówiłem, po prostu chcę Cię przeprosić.
-Skoro tak uważasz.
-Więc..Co najbardziej lubisz Paris?
-W jakim sensie?
-No, jaki jest Twój ulubiony kolor, nie wiem piosenkarz?
-Uwielbiam fioletowy, piosenkarza nie mam słucham tego co wpadnie mi w ucho.- uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.
-Naprawdę fioletowy? Też uwielbiam ten kolor.

 Robiło się coraz luźniej między nami. Napięcie powoli ulatniało się. Nawet nie wiem kiedy przesiedzieliśmy tak półtorej godziny, jedząc lody i pijąc gorącą czekoladę. Było naprawdę bardzo fajnie. W końcu jednak musieliśmy iść, ponieważ czeka mnie nauka na jutrzejszy sprawdzian. W czasie gdy Justin szedł zapłacić rachunek, ja ubierałam swoją kurtkę. Chłopak podszedł do mnie, wypuścił mnie pierwszą i sam żegnając się z personelem, poszedł za mną. Znowu ogarnął mnie chłód, nienawidzę zimna.
-I jak Ci się podobało? - z zamyśleń wytrącił mnie głos chłopaka.
-Było naprawdę bardzo fajnie. Zupełnie inaczej niż myślałam- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, miło mi to słyszeć. Oczywiście też świetnie mi się z Tobą rozmawiało.
W momencie kiedy Justin wypowiedział ostatnie zdanie, naprawdę nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Na szczęście z opresji uratował mnie fakt, że byliśmy już przed moim domem. Jednak, po całym spotkaniu wypadałoby zaprosić go chociaż na chwilę. Kiedy doszliśmy pod drzwi wejściowe spojrzał się na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam rozszyfrować.
-Chcesz wejść Justin?- spytałam, niepewnie spoglądając na bruneta.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ta dam! I jest rozdział 3. Przepraszam, że dziś ale miałam mały problem z komputerem.
Jak wam się podoba Justin w roli gentelmena? xD
Mam  nadzieje ze wam się spodoba :)
Jeżeli czytasz to wyraź swoją opinie w komentarzu. Do następnego xx




niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 2

Kiedy wreszcie skończyłam lekcje, chciałam się ubrać i po prostu wyjść ze szko iść w stronę drzwi wyjściowych musiałam iść pod salę 58 aby odbyć karę, która mi się nie należy tylko panu Bieberowi. Nie wiedziałam gdzie iść, nigdy tam nie byłam. Po długiej drodze przez szkolne korytarze w końcu natrafiłam na pomieszczenie gdzie miałam spędzić najbliższą godzinę. Odziwo tego dnia nikogo tam nie miało być prócz mnie i Justina, jeszcze lepiej. Usiadłam do ostatniej ławki pod oknem, wyjęłam ołówek i zaczęłam nerwowo stukać nim o ławkę. Po chwili usłyszałam dźwięk dzwonka wzywającego uczniów na lekcję. Pierwszy do sali wszedł pan Richards a kilka sekund później chłopak, przez którego tutaj siedzę. Nauczyciel usiadł na swoje miejsce, sprawdził czy jesteśmy wszyscy obecni i po prostu zajął się swoimi własnymi sprawami. Justin usiadł tuż przede mną. Czuję, że ta godzina będzie należała do najgorszych w moim życiu.
-No,no,no witaj Paris, jak się czujesz? - powiedział z szyderczym uśmiechem
-Lepiej od Ciebie, nie sądzisz?
-Wiesz co mogę sądzić o Tobie? Że jesteś totalnym zerem w oczach innych w tej szkole-  W tym momencie przegiął. Ok, może se myśleć o mnie co chce ale na pewno nie jestem zerem.
-Jeszcze zobaczymy, kto z kogo się będzie śmiał Justin. Nawet nie wiesz do czego jestem zdolna. Myślisz, że nie mam znajomych?
-Ktoś taki jak ty ma w ogóle znajomych? Pf, rozśmieszasz mnie Paris.
-Jeszcze się zdziwisz, Bieber.- Chłopak obrócił się, nie dodając nic więcej. Widziałam tylko, że śmiał się pod nosem i robił coś nudnego zapewne na swoim telefonie. Spojrzałam na zegarek 14;59, jeszcze minuta, mała minutka..Dryń Dryń. O tak! To mi się podoba. Natychmiast wstałam z ławki, wzięłam torbę i wyszłam z sali, żegnając się z nauczycielem. W trakcie drogi minęłam kilku kolesi z grupy Justina, którzy patrzeli się na mnie szyderczym uśmiechem jakbym im coś zrobiła. Wyjęłam kurtkę z szafki, i już miałam wychodzić kiedy nagle dostałam dużą kulą śniegu w twarz. Nie zdążyłam obmyć śniegu kiedy poczułam kolejne dwa uderzenia, a później gromadę śmiechu. Obok chłopców stała dziewczyna która wszystko nagrywała. Super, nie ma co. Bieber podszedł do mnie i się uśmiechnął.
- 2:0, można z Tobą wygrać nawet głupią kulką śniegu. Naprawdę myślałaś, że mnie pokonasz?
Nie odpowiadając po prostu udałam się w stronę parkingu gdzie czekała na mnie mama. Dobra okej, może ma rację, że z nim nie wygram w chwili obecnej, ale kto wie może los sprawi, że w końcu ten palant przegra i to ja będę stała z szyderczym uśmiechem, i górowała nad nim.
                                                                   ***
-Jasmine, po prostu nie uwierzysz co ten palant zrobił dzisiaj po szkole!-krzyknęłam oburzona do słuchawki telefonu
-Opowiadaj!
-Nie dość, że musiałam odbywać z nim karę, to później dostałam w twarz śniegiem, a jakaś laska to nagrała, dupek.
-Paris, dupek czy nie dupek musisz stwierdzić, że jest seksowny.- zachichotała 
-Błagam Cię, on? Już wolę Harrego z 2D
-Paris..? 
-Dobra, dobra może przesadziłam, ale co w nim jest seksownego?
-Wszystko! Dziewczyno, wszystko.
                  
Justin POV
-Stary! Jesteś zajebisty! Zniszczyć tak laskę!- Jay cały szalał, ciąglę klepiąc mnie w ramię.
-Bez przesady, to tylko głupia gra.
-I tak jesteś super!
Jezu, denerwuje mnie to wszystko. Ok, na początku było śmiesznie ale szczerze mówiąc ta laska mnie kręci. Wyjąłem słuchawki z kieszeni, i udałem się w stronę domu. Chwilę później byłem już na miejscu.  Kiedy wszedłem do kuchni poczułem zapach naleśników, Boże jak ja je uwielbiam.
-Cześć mamo- nachyliłem się nad nią, dając jej buziaka.
-Cześć synu, jak minął dzień w szkole?
-Nic nowego, jak zwykle mamo. Gdzie tata?
-Poszedł na trening. -westchnęła.
-Znowu wciąga się w to gówno?
-Justin, słownictwo. Poza tym to tylko zwykły trening.
-Cokolwiek.- odstawiłem talerz, i udałem się do swojego pokoju. Wyjąłem z kieszeni papierosa i  włożyłem do ust, szukając zapalniczki. Kiedy w konću znalazłem, podpaliłem i momentalnie ogarnęło mnie znane uczucie. Totalny relaks. Muszę dowiedzieć się gdzie mieszka ta dziewczyna i ją przeprosić. W końcu muszę jakoś ją zdobyć. 
-Mamo, mamo- krzyknąłem zbiegając po schodach.
-Coś się stało synu?- wybiegła z salonu
-Chciałem spytać, czy wiesz gdzie mieszka rodzina Beckerów?
-Tak, dwie ulice stąd, dlaczego pytasz?
-Em, muszę zanieść Paris projekt.
-No dobrze, tylko wróć niedługo.
-Obiecuję.- Projekt, serio ona w to wierzy? no trudno. Ubrałem się najszybciej jak umiałem, i wyszedłem z domu. Było cholernie zimno, więc postanowiłem się przebiec. Po jakiś 20 minutach byłem na miejscu. Poprawiłem włosy, i zadzwoniłem do drzwi. Usłyszałem  dźwięk przekręcanego zamka. Szczerze? Ogarnął mnie strach. Otworzyła mi ona. Kiedy mnie zobaczyła, mogłem zauważyć wielki grymas na jej twarzy. 
-Co ty tu robisz Justin?
---------------------------------
Hej, hej, hej. Rozdział drugi. I jak wam sie podoba? Przepraszam za błędy, pisany na telefonie :/
Wyraźcie opinie w komentarzu i do nastepnego :D